Nie mogę zasnąć
Boże
który docierasz do bram
oświetlonych marną żarówką
i wspinasz się po
zabłoconych schodach
odrapanych korytarzy
Który wiesz dlaczego
i potrafisz przechować pod
śniegiem motyla
na następne lato
czuwając nad jego snem z
palcem na ustach
Zrób coś
z taką miłością
nie w porę
gdy bezlistne drzewa kołyszą
się na
marcowym wietrze
wszyscy mają katar
a rozmiękły śnieg
wlewa się do butów
Śnisz nas Boże razem
na brzegach talerzy gdy
nakładam obiad
i na rąbku wystygłej
małżeńskiej pościeli we wgłębieniach zmarszczek
wokół oczu
i na paznokciach
moich zniszczonych rąk gdy
zmywam
naczynia
i piorę dziecięce skarpetki
trwożąc się na myśl
o rychłym potępieniu
A ty śnisz nas uparcie razem
i splatasz nam dłonie
tak że nie możemy uciec od
siebie
A jeśli
a jeśli nie
to nie wódź nas na
pokuszenie
niech już oplącze mnie
domowy makaron na niedzielę
daj zasnąć
i zbaw nas –
każde osobno
Amen
(Dorota Kiersztejn-Pakulska)
(*) Fragment tego wiersza jest zamieszczony w mojej powieści ”S@motność w Sieci„
na str 256 bez podania, kto jest jego autorem. Czynię to niniejszym tutaj z gorącym
podziękowaniem autorce Pani Dorocie Kiersztejn-Pakulskiej z Łodzi.